Kremowa spódnica i serdak z kolorowym haftem stały się znakiem rozpoznawczym koła gospodyń z Przybysławic. To zasługa Agnieszki Kozak, przewodniczącej, którą do zaprojektowania współczesnego stroju dla koła zainspirował XIX-wieczny ludowy ślubny strój z okolic Przybysławic. Panie,bez względu na wiek, malują do niego usta na czerwono. Zakładają czerwone korale i sznurowane skórzane buty. Budzą zachwyt wszędzie, gdzie się pojawią. – Ma gust ta nasza Agnieszka – zgodnie przyznają przybysławiczanki.
Energicznym ruchem otwiera drzwi domu. To typowy budynek z lat osiemdziesiątych XX wieku. Właśnie przechodzi remont. I choć z zewnątrz potrzebował ocieplenia, jego wnętrze jest ciepłe – zarówno w przenośni, jak i dosłownie. To zasługa jego gospodyni, Agnieszki Kozak. Ma upięte blond włosy. Błysk w oku. Energiczna, wesoła, konkretna. Od niespełna roku, choć nie wygląda, jest babcią. Oszalała na punkcie wnuczki. Chętnie się nią zajmuje, choćby wtedy, gdy córka jeździ na uczelnię do Lublina. – Jest na czwartym roku prawa – mówi dumna z córki gospodyni. Koleżanki Agnieszki przyznają, że ma świetny gust. Ufają jej pod tym względem. A ją cieszy, że może realizować swoje projektowe pomysły. Od trzech lat przewodniczy kołu gospodyń. Tyle samo jest sołtyską Przybysławic. We wsi żyje ponad 800 mieszkańców. Są w niej: szkoła, zabytkowe kamienice, opuszczone budynki cukrowni, dom dziecka, zespół pałacowo-parkowy i staw z drewnianym pomostem – ulubione miejsce lokalnych wędkarzy. Na rogu ulicy sklep, za szosą ośrodek zdrowia, bo wioska nie ma zwartej zabudowy. Przedziela ją dwunastka – trasa szybkiego ruchu, którą auta gnają z Lublina do Warszawy. Przybysławice leżą zaledwie 20 kilometrów od stolicy województwa lubelskiego. Niewiele mniej jest z nich do Nałęczowa – zabytkowego uzdrowiska, do Kozłówki, której zespół pałacowo-parkowy został dekadę temu wpisany na listę Pomników Historii. Z Przybysławic jest też żabi skok do Kazimierza Dolnego i Puław. Czy żyjąc w takiej okolicy, można chcieć więcej?
Ocalić od zapomnienia
– W Przybysławicach nie ma świetlicy. To nasza największa bolączka. Walczę w gminie o jej wybudowanie, ale na razie bez skutku. Dlatego spotkania rady sołeckiej, koła gospodyń i zespołu muzycznego odbywają się w domach ich członków. Jakoś trzeba sobie przecież radzić – mówi Agnieszka. W jej jadalni stoją instrumenty i sprzęt nagłośnieniowy, bo tu odbywają się próby zespołu muzycznego, który ma w repertuarze pieśni biesiadne i ludowe. – Gdzieś musimy ćwiczyć, bo trasa koncertowa jest napięta – zapewnia Agnieszka. Dziewczyny jeżdżą z występami po całym powiecie. Jako koło gospodyń były na Nocy Kupały w Korcu na Ukrainie. Reprezentowały w tym roku gminę na Dożynkach Prezydenckich w Spale. Tydzień wcześniej świętowały na zjeździe kobiet wiejskich w Licheniu Starym, gdzie ich odważny strój wzbudził uznanie nie tylko uczestniczek zjazdu, ale również konkursowego jury – otrzymały wyróżnienie za wyjątkowy wystrój stoiska, którego były nieodzowną częścią. – Nigdy wcześniej nie usłyszałam tylu komplementów. Panie chciały wiedzieć, kto namszył stroje, kto wpadł na ich pomysł. Robiły sobie ze mną zdjęcia jak z jakąś gwiazdą – wspomina Krystyna Mańko z koła w Przybysławicach. – Już sznurując serdak, kobieta się prostuje. Chodzi dumna, z podniesioną głową – zauważa Agnieszka. Uparła się, że każda należąca do koła kobieta będzie miała własny strój. Znalazła krawcową, materiał i zleciła uszycie. Nie było to wcale takie proste. Potrzebne były na to niemałe pieniądze. – Stroje zostały sfinansowane z funduszu sołeckiego. Poza tymi dla dorosłych mamy też identyczne stroje dla dziewczynek, bo i one są równoprawnymi członkiniami koła. Gdy podrosną, przejmą po nas schedę. Dzięki temu praca naszych poprzedniczek i nasza nie pójdzie w zapomnienie – podkreśla Agnieszka. Funkcję przewodniczącej przejęła po Ewie Zając, której „raczysko”, jak sama mówi, ograniczyło możliwość działania. – Agnieszka tchnęła nowe życie w koło. Należy do kobiet, które jak się je wyrzuci drzwiami, to wrócą oknem. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Jest konsekwentna w działaniu i uparta – przyznaje pani Ewa, która na tegoroczne 80-lecie koła gospodyń w Przybysławicach napisała wiersz. – Pani Ewa jest naszą lokalną poetką. Napisała dziesiątki wierszy. Są wzruszające. Chciałabym znaleźć środki na wydanie jej tomiku – mówi Agnieszka. Parę lat temu pomyślała sobie, że warto byłoby ocalić od zapomnienia historię niezwykłych kobiet, które przed laty tyle dobrego zrobiły dla lokalnej społeczności. – Nie prowadziły kroniki, więc ich osiągnięcia żyją jedynie w pamięci naszych mam i babć. Dlatego wszystko to, co znalazłam w lokalnych archiwach, spisane zostało przez kołowego sekretarza – podkreśla Agnieszka. (..)
tekst: Dorota Słomczyńska
zdjęcia: Magdalena Adamczewska
Chcesz przeczytać cały artykuł? Zamów prenumeratę