Najnowszy numer Gospodyni już w sprzedaży:)




Pani Marianna – żywe srebro z Kujaw Powrót do listy

W niewielkiej wsi Rucewo w gminie Złotniki Kujawskie żyje się spokojnie, bez pośpiechu. No chyba że jest się tak aktywnym jak Marianna Radzięda. Pomysłów i planów ma ona tyle, że starczyłoby do obdzielenia nimi kilku osób. Wszędzie jej pełno. Jest jak przysłowiowe żywe srebro.

 

Na rozmowę z nią trudno się było umówić, bo dni ma wypełnione po brzegi. Ciągle załatwia jakieś sprawy na rzecz kobiet wiejskich i swojego środowiska. Miła, uśmiechnięta, elegancko ubrana i uczesana. Taka jest na co dzień, a nie tylko od święta.

Pani Marianno, czym właściwie zajmuje się Pani na co dzień?

Obecnie zajmuję się swoim gospodarstwem rolnym, ale przez lata pracowałam w wielu instytucjach, najdłużej, bo 9 lat, w Spółdzielni Kółek Rolniczych. Po urodzeniu drugiego dziecka do pracy już nie wróciłam. Oczywiście mowa o tej pracy w instytucji, a nie o pracy u siebie w gospodarstwie. Za młodu nie planowałam związać swojego życia z pracą na roli, lecz przewrotny los sprawił, że tak się stało. Zostałam właścicielem 3,85 ha gruntów ornych, które otrzymałam w spadku. Nie mając podstawowego zaplecza, jak budynki czy park maszynowy, razem z mężem postanowiliśmy stworzyć gospodarstwo. Takie z prawdziwego zdarzenia. Na początku było nam bardzo ciężko. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że mamy ładny i zadbany dom oraz budynki gospodarcze, niedaleko rośnie nasz piękny las, mamy swój sprzęt rolniczy. Nasze gospodarstwo ukierunkowane jest na uprawę roślin. Obecnie gospodarujemy na 31 hektarach. Jest więc z czego się cieszyć, a najważniejsze, że są już nasi następcy, dobrze przygotowani, bo z wyższym wykształceniem.

Jest Pani znaną działaczką społeczną. Do jakiej organizacji Pani należy i jakie działania Pani tam realizuje?

Od 1978 roku jestem związana z Kołami Gospodyń Wiejskich. W tym roku minie 35 lat, od kiedy zostałam członkinią KGW w Rucewie, a od 31 lat piastuję funkcję przewodniczącej w tym kole. Piętnaście lat temu koleżanki z pozostałych dziewięciu kół gospodyń działających w gminie obdarzyły mnie zaufaniem i powierzyły funkcję przewodniczej Gminnej Rady KGW w Złotnikach Kujawskich. Ponadto pełnię funkcję wiceprzewodniczącej Wojewódzkiego Związku Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych w Bydgoszczy. Z pełną świadomością i odpowiedzialnością przyjmowałam te funkcje – po to, by mieć większe możliwości i wpływ na poprawę jakości życia na wsi, choć zdawałam sobie sprawę z tego, ile pracy mnie czeka i jak dużo czasu trzeba będzie poświęcić na dobre wypełnianie powierzonych obowiązków. Bo wiadomo, jeśli coś ma być zrobione dobrze, wymaga wkładu pracy, czasu, a niekiedy i zaangażowania własnych pieniędzy.

Od kiedy ta pasja społecznego działania Pani towarzyszy?

Popularnie mówi się, że „od zawsze”, a w moim przypadku to myślę, że chyba w genach mi ją przekazano. Już mój dziadek czuł potrzebę dzielenia się z innymi. Dość powiedzieć, że na cele szkolne przeznaczył część swojego mieszkania. Moi rodzice też wiedzieli, co to znaczy społeczna praca. Ja na swój prywatny użytek i z wewnętrznej potrzeby wymyśliłam sobie hasło: „By pełniej i piękniej żyć”. I tę maksymę staram się wcielać w życie. Dla mnie pełniej i piękniej żyć – to nie tracić z życia ani chwili, być pogodną i życzliwą dla innych. Cóż warte jest życie zgorzkniałych, swarliwych osób?

Jak udaje się Pani godzić niełatwą pracę we własnym gospodarstwie z tak aktywną pracą społeczną?

Może to zabrzmi jak banał, ale powiem tak – umożliwiają to: zdyscyplinowanie, dobra organizacja dnia codziennego i silne wsparcie rodziny, bo bez tego nie byłoby to możliwe. Wszyscy wzajemnie staramy się sobie pomagać. Córka ma już troje dzieci, w tym dwuletnie bliźnięta, dla których jako babcia zawsze znajdę czas. Syn jest podoficerem i z synową mają jedno dziecko. Są moimi sąsiadami, dlatego mają bardziej komfortową sytuację, bo babcia jest, jak to się mówi, „na zawołanie”. Jeśli chodzi o pracę społeczną, to opracowałam sobie program pracy w KGW, co dla mnie było podstawą. Tworząc ten program, oparłam się na rytmie przemijających pór roku. Uważam, że życie kobiet wiejskich jest powiązane z cyklami przyrody. Okres zimowy to dla nas czas podsumowań, szkoleń, organizowania wypoczynku zimowego dla dzieci, podtrzymywanie tradycji bożonarodzeniowych i kolędniczych. Wiosna to uroczyste spotkania w teatrze czy filharmonii, tradycje i obrzędy wielkanocne, organizowanie imprez okolicznościowych związanych z Dniem Matki, Dniem Dziecka. Okres letni to nie tylko czas wzmożonej pracy na roli i w gospodarstwie, ale także organizowanie wypoczynku letniego dla dzieci. Lato to żniwa, a także okres pielęgnowania tradycji związanych z życiem wsi, na przykład dożynek. Jesień z kolei to czas na organizowanie spotkań integracyjnych i promujących społeczności lokalne, konkursy i warsztaty.

A jak często spotykacie się w swoim kole gospodyń i skąd na swoje pasje bierzecie pieniądze?

To, kiedy się spotykamy, zależy od potrzeb, a że dzieje się wiele, to powiem, iż naprawdę często. Zresztą jest nam po prostu ze sobą w grupie dobrze i lubimy się spotykać. W sprawach organizacyjno-finansowych największym wsparciem są dla nas władze gminne. Same też pozyskujemy pieniądze, pisząc projekty, szukając sponsorów, a jak trzeba, to same siebie sponsorujemy.

Jakie napotykacie trudności, bo przecież takie zawsze gdzieś występują? Co według Pani powinno ulec zmianie, abyście mogły lepiej działać?

Z trudnościami to kobiety sobie radzą i je z klasą pokonują. Męczy, a nawet czasami zniechęca nas brak darmowego dostępu do Internetu w świetlicach wiejskich. Przydałoby się też zatrudnienie jednej osoby, np. informatyka w takim obiekcie. Byłoby to z korzyścią dla nas, bo nie zawsze radzimy sobie z zawiłościami w obsłudze komputera, a dodatkowo byłoby to dobrym rozwiązaniem na zmniejszenie bezrobocia w kraju.

Czy sądzi Pani, że rosną Wasze następczynie, które będą w przyszłości kultywować polski folklor i ludowe tradycje?

Jestem tego pewna, bo to widzę. Prawie 150 lat istnienia Kół Gospodyń Wiejskich na ziemiach polskich stanowi doskonały fundament do dalszego rozwoju i przemian zachodzących w naszym kraju. Koła Gospodyń Wiejskich są doskonałym partnerem dla urzędów, instytucji, organizacji. Kobiety zrzeszone w KGW czy w licznie obecnie powstających stowarzyszeniach są światłe, nowoczesne i w sposób inteligentny potrafią wyrazić potrzeby, które chcą realizować. Pyta pan o następców – powiem krótko, wystarczy przychylność urzędników, dostosowanie przepisów do realiów życia i należyty szacunek ze strony społeczeństwa, a zrobimy wiele dla dobra kraju i ludzi. Jestem czasem zapraszana na godziny wychowawcze do szkół, gdzie przybliżam dzieciom historię regionu i opowiadam, jak niegdyś ich babcie i prababcie spotykając się w remizach lub wiejskich świetlicach, haftowały i szyły ubrania, piekły ciasta, organizowały spotkania i przedstawienia amatorskie oraz omawiały najważniejsze sprawy wsi. Myślę, że te spotkania przekonują młodzież, że koła gospodyń to nie „przeżytek”, a raczej przykład, jak w dzisiejszych czasach można razem działać dla wspólnego dobra i jednocześnie realizować swoje pasje i rozwijać talenty.

Kto lepiej Pani zdaniem nadąża za postępującymi w każdej dziedzinie życia zmianami: kobieta czy mężczyzna?

Jest jeszcze wiele do zrobienia w „partnerskim modelu” życia w naszym społeczeństwie. Widzimy to wokół nas, wiele pokazuje telewizja. Nie chcę, żeby to zabrzmiało zbyt feministycznie, ale uważam, że w środowisku wiejskim wyraźnie górują kobiety, które pragną, jak już mówiłam wcześniej, „pełniej i piękniej żyć”. Bo po prostu warto.

 Rozmawiał Jarosław Poszepczyński

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gminna Rada KGW, której przewodniczy Marianna Radzięda, realizuje zadania z zakresu:

  • edukacji,
  • ekologii,
  • profilaktyki zdrowotnej,
  • kultury i sztuki ludowej,
  • wypoczynku dzieci i młodzieży,
  • dbania o zachowanie obrzędów i tradycji regionu,
  • promocji produktów lokalnych,
  • aktywizacji społeczności gminy.

Galeria zdjęć